Zawsze ciekawiły mnie wina z odmiany Pinotage, choć są one powiązane z pewnego rodzaju loterią. Otóż dobrze zrobione Pinotage to niezwykle ciekawe, oryginalne wina, które urzekają kombinacją aromatów niespotykanych w żadnych innych odmianach winorośli. Jednak nieudane przykłady potrafią na długie miesiące zrazić do siebie pijących i całkowicie wypaczyć zdanie o możliwościach tego południowoafrykańskiego szczepu. Kiepskie Pinotage są po prostu męczące. Na szczęście to, które Wam przedstawiam to przykład w jaki sposób z tym winogronem należy się obchodzić. Winnica Villierà leży w regionie Stellenbosch, a to zobowiązuje. To właśnie tu w 1925 roku z połączenia odmian Pinot Noir i Cinsault (znanej też pod nazwą Hermitage), narodził się Pinotage. Jeff Grier, mózg enologiczny w Villierà Wines ma pomysł na to wino. Dobry pomysł. Przede wszystkim wino ciekawie się rozwija. Z minuty na minutę uwalnia nowe aromaty. Śliwki, wiśnie, odrobina gorzkiej czekolady i kawy. No i te charakterystyczne dla Pinotage dymne, wędzone i skórzane niuanse. Do tego wyraźna beczka dębowa (w tym wypadku dąb francuski), która wszystko zaokrągla. Od razu chciałoby się zjeść solidny kawał czerwonego mięsa z rusztu. Za oknem pierwszy poważny w tym roku śnieg. A Pinotage rozgrzewa przyjemnie…
Od 11 do 18 lutego 2017 roku będziemy uczestniczyć w Anteprime di Toscana. Już teraz zapraszamy na relację z tego wydarzenia!
„Gdyby ktoś mi zaproponował dwutygodniowe wakacje z jakąś szczególną odmianą winogron, myślę, że wybrałbym Chenin Blanc” – napisał kiedyś Andrew Jefford, jeden z najbardziej znanych na świecie krytyków wina. Jefforda do owego wyznania skłoniła wszechstronność i nieprzewidywalność tej odmiany. A także potencjał, który w niej drzemie. Chenin Blanc pochodzi z francuskiej doliny Loary, ale świetnie czuje się na południowoafrykańskiej emigracji, będąc „białą wizytówką” RPA. Villierà Chenin Blanc 2015 zdecydowanie zachęca do dłuższego romansu z tym szczepem. Jest to wino bardzo „pełne” – rześkie, naładowane aromatami cytrusów, ananasa, kandyzowanej papai i miodu, z przyjemnie słodkawym finiszem. Wino częściowo dojrzewało w dębowej beczce co dodaje mu odrobinę pikanterii. Za młodu smakuje świetnie, ale ma też chyba potencjał żeby poleżeć kilka lat i nabrać bardziej dojrzałych aromatów. Ogromny też potencjał kulinarnych połączeń. Poradziłoby sobie nawet z wyraziście przygotowaną wieprzowiną. „Genialny nicpoń” – mówi o Chenin Blanc Andrew Jefford. Coś w tym jest…
W 2014 roku Chiny zostały światowym rynkiem nr 1 jeśli chodzi o konsumpcję win czerwonych, co więcej Chińska Republika Ludowa znajduje się obecnie w pierwszej piątce producentów wina na świecie. Według wszelkich prognoz za kilkadziesiąt lat osiągnie pod tym względem pozycję lidera (wg. szacunków firmy Berry Bros and Rudd, inwestującej w wina m.in. w imieniu brytyjskiej królowej, około roku 2060). Jest rzeczą oczywistą, że kraj o tak imponującej demografii jest w stanie stosunkowo łatwo zawojować wszelkie statystyki i rankingi tym bardziej, jeśli dodamy do tego, że przechodzi właśnie okres największego boomu winiarskiego – w ostatnim dziesięcioleciu zanotowano blisko 150%-wy wzrost spożycia wina. Z powodu specyficznej sytuacji politycznej, pozycji gospodarczego giganta i krystalizującej się w pewnym sensie na nowo struktury społecznej Chin, rozważania na temat chińskiego rynku konsumentów to nie tylko enologia i marketing, ale po części także socjologia i nauki społeczne. Przyjrzyjmy się zatem temu kto w Chinach stoi za imponującymi wynikami sprzedaży i konsumpcji i jakie znaczenie ma wino w codziennym życiu mieszkańców Państwa Środka.
Dobrej jakości wina gronowe stały się dostępne dla Chińczyków stosunkowo niedawno. Co prawda na rynku wewnętrznym od lat obecne są państwowe marki, takie jak The Great Wall czy Dynasty Wine, które przez lata zaopatrywały kraj w tanie i najczęściej podłe w charakterze wyroby, ale nie były one zaproszeniem do świadomej podróży w fascynujący świat kultury picia wina. Z resztą powiedzmy sobie szczerze – nie licząc wąskiego grona partyjnych tuzów, którym zapewne trunki z Bordeaux czy Piemontu nie były obce – przeciętny Chińczyk miał jeszcze do niedawna o wiele więcej innych, bardziej przyziemnych problemów na głowie – martwił się raczej o to czym wykarmi rodzinę, a nie czy do pierożków jiaozy czy miski noodli pasuje francuskie pinot noir czy może bardziej kalifornijskie chardonnay. Inna sprawa, że w kulturze chińskiej wino gronowe nigdy nie miało takiej pozycji jak np. w kulturze europejskiej, której ważną częścią było już od czasów starożytnych. Chiny to kraj, który fermentował raczej ryż i inne zboża i choć jednym z najbardziej charakterystycznych dla Państwa Środka trunkiem jest tzw. żółte wino z Shaoxingu (swoją drogą świetne jeśli tylko trafimy na rzetelnie wykonany produkt) to śpieszę wyjaśnić, że jest to alkohol produkowany z ryżu lub sorgo, a nie z winogron.
Przełom nastąpił na styku XX i XXI wieku kiedy to Chiny na dobre otworzyły się na Zachód, a Zachód powoli zdawał sobie sprawę, że w tym związku będzie stopniowo przechodził z pozycji rozdającego do roli ubiegającego się o względy. Wiązało się to m.in. z tym, że w Pekinie, Szanghaju, Szenzhen czy Chengdu osiedlali się wysyłani przez korporacje, lub zakładający własne firmy Europejczycy, Amerykanie czy Australijczycy, którzy oprócz nowej kultury biznesu, wprowadzili do Chin zapotrzebowanie na styl życia, którego wino było ważną częścią. Siłą rzeczy ze stylem tym zetknęli się sami Chińczycy, a że w tym czasie ich sytuacja materialna stawała się coraz bardziej stabilna i zaczęła tworzyć się powoli otwarta na nowe trendy i zasobna w środki klasa średnia to wino szybko znalazło nad Jangcy obiecujący przyczółek. A gdy Chińczycy, jeden z najbardziej obrotnych narodów na świecie, zorientowali się, że wino to potężny i lukratywny biznes karuzela rozkręciła się na całego. W Chinach pojawili się rodzimi i zagraniczni importerzy win. Państwowe winnice oddawano w ręce prywatnych, pochodzących często z Europy czy Ameryki inwestorów, zakładano wiele nowych siedlisk i zaczęto przebąkiwać, że za kilka lat wino produkowane w Chinach stanie w szranki w walce o światowe rynki. Bogaci chińscy biznesmeni zaczęli traktować wina z Bordeaux czy Burgundii jako świetną inwestycję, a z czasem zaczęła się fala wykupów źle znoszących gospodarczy kryzys francuskich chateau, które witały przedstawicieli azjatyckiego tygrysa z otwartymi ramionami. Wśród zamożnych Chińczyków modna stała się enoturystyka, a w najlepszych lokalizacjach chińskich miast jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać winebary i restauracje o europejskim profilu z kartami win długimi jak mur okalający Zakazane Miasto.
Tak w dużym skrócie znaleźliśmy się w roku 2016, w którym nikt nie ma wątpliwości, że pod kątem biznesu Chiny to jedno z najważniejszych miejsc na winiarskiej mapie globu. Kto zatem w Chinach najczęściej pije wino, przy jakich okazjach i jakie gatunki cieszą się największym powodzeniem? Regularnie pijących wino Chińczyków podzielić można z grubsza na trzy grupy – są to biznesmeni, dla których obcowanie z winem jest nie tylko nową modą, ale wręcz nieodłączną częścią załatwiania interesów; wysocy urzędnicy, którzy jak wspominałem wcześniej z dobrodziejstwem wysokiej klasy win (jak i innych dóbr konsumpcyjnych) stykali się jeszcze w czasach kiedy Chiny silnie broniły swoich granic przed obcymi wpływami; oraz młodzi, zamożni yuppies (bardzo często dzieci przedstawicieli dwóch pierwszych grup), dla których zachodnie mody są naturalnym wyznacznikiem statusu społecznego i nowoczesności. Elitarność tychże grup przekłada się oczywiście na to, że na podatny grunt w Chinach trafia zarówno tzw. ”średnia półka”, jak i oferta ekskluzywna, ze szczególnym upodobaniem klasyków z Bordeaux. Choć warto tu wspomnieć, że ogłoszona w ostatnich latach antykorupcyjna polityka Xi Jinpinga znacznie ukróciła obcowanie funkcjonariuszy partyjnych z winami znad Garonny (butelka Chateau Lafite była do niedawna anegdotycznym atrybutem „wspomagających” się prominentów z pogranicza polityki i biznesu). Wyżej wymienione grupy to także stali bywalcy drogich restauracji, które serwują dania europejskie czy kuchni fusion, w których butelka wina potrafi kosztować nawet 800 Yuanów (ok. 400 zł), oferujących szeroką i dość drogą ofertę winebarów, kursów wiedzy o winie czy organizowanych specjalnie z myślą o kliencie z zasobnym portfelem degustacji win. Pomimo imponujących pozycji we wszelkich rankingach nie ma co ukrywać, że stali odbiorcy oferty winiarskiej stanowią w Chinach cały czas elitę skupioną w ogromnej mniejszości. W przeciętnych jadłodajniach serwujących tradycyjne chińskie, proste i syte potrawy, w których Chińczycy stołują się bardzo chętnie wino jest praktycznie niedostępne – tu króluje piwo i baijiu – mocna wódka zbożowa. Dla ogromnej większości Chińczyków wino wciąż stanowi trunek odświętny i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Otóż okresami, w których przeciętny mieszkaniec Pekinu czy Szanghaju najczęściej decyduje się na zakup wina są najważniejsze w Chinach święta – Chiński Nowy Rok czy Święto Środka Jesieni. Dzieję się tak m.in., dlatego, że wino uważane jest za symbol luksusu i świetnie nadaje się na prezenty, którymi w tych okresach Chińczycy chętnie się obdarowują. Według informacji Jima Boyce’a, autora najpoczytniejszego chyba bloga o winach w Państwie Środka „The Grape Wall of China”, roczne spożycie nie przekracza jednej butelki na mieszkańca. No tak, tylko że mieszkańców tych według oficjalnych (i raczej zaniżonych) statystyk jest grubo ponad 1,3 miliarda. Rachunek jest prosty. Jaki zatem rodzaj wina jest najchętniej kupowany przez Chińczyków? Przed wszystkim wino czerwone i to w miażdżącej przewadze (według różnych szacunków stanowi ono 80-90 % sprzedaży). Wśród szczepów winogron króluje cabernet sauvignon. Powodem tego jest po pierwsze silne skojarzenie z winami bordoskimi, ale ogromne znaczenie ma też wątek kulturowy. Otóż czerwony kolor to w kulturze chińskiej symbol szczęścia i dostatku. A także barwa Partii Komunistycznej Chin, co proszę mi wierzyć nie pozostaje bez znaczenia. Symbolika niezbyt łagodnie obchodzi się z winem białym, którego kolor w chińskiej kulturze oznacza śmierć. Jest to sytuacja o tyle kuriozalna, że zarówno do gorącego szczególnie latem chińskiego klimatu jak i znanej na całym świecie z pikantności kuchni chińskiej wino białe pasuje o wiele lepiej niż czerwone. No cóż, w kulturze chińskiej przesąd jest równie ważny jak poranna filiżanka zielonej herbaty. Na szczęście ratunkiem dla win białych są podniebienia chińskich kobiet, wśród których jego spożycie notuje stały wzrost. Coraz śmielej radzą sobie też wina musujące oraz wina słodkie (co ciekawe w tej ostatniej kategorii duże sukcesy marketingowe odnoszą kanadyjscy producenci win lodowych). Bardzo popularne w Chinach jest także mieszanie win ze słodkimi napojami, nie powinno też dziwić „toastowe” picie wina z małych kieliszków do wódki. A propos marketingu warto dodać, że chińscy miłośnicy wina niezwykle chętnie zaopatrują się za pośrednictwem Internetu – obrót w sieci (na przykład na najprężniejszym portalu handlowym Taobao) odpowiada prawie za połowę krajowej sprzedaży. Bardzo istotny jest także marketing w chińskich mediach społecznościowych – Weibo, czy WeChat to miejsca gdzie chińscy konsumenci szukają informacji i porad na temat win, a importerzy zachęcają do skorzystania ze swojej oferty.
Na osobny artykuł zasługuje zapewne temat jakości i pozycji na światowych rynkach win produkowanych w Chinach, nadmienię tylko, że chińskie produkty udowodniły już kilka razy, że należy zacząć traktować je poważnie. Tak było m.in. w 2011 roku, kiedy to na pekińskiej imprezie „Bordeaux kontra Ningxia”, organizowanej przez magazyn Decanter, chińskie wina z prowincji Ningxia „ograły” bordoskie klasyki w stosunku 4-1. Grand Prix imprezy zdobyło wino Chairman’s Reserve Cabernet Sauvignon z winiarni “Grace”. Głównym enologiem w Grace jest Francuz Denis Boubals, co jest częstym przypadkiem u najlepszych chińskich producentów. Pewnym problemem dla chińskich win w drodze do światowej ekstraklasy może być łatka producenckiej samowolki, która ze względu na liczne ujawnione skandale przylgnęła do chińskich produktów spożywczych. Nie ma jednak wątpliwości, że chińskie wino czai się tuż za rogiem i za parę lat przestanie być rarytasem czy ciekawostką i przeobrazi się w poważanego członka winiarskiej społeczności.
Według prognoz dzisiaj w Kapsztadzie przeważa słońce, a temperatura oscyluje między 27 a 30 ˚C. U nas… no nieistotne. Odrobinę ciepła południowoafrykańskiej ziemi wylewam z butelki Villierà Down to Earth White 2015. To typowe tzw. „easy-drinking-wine”. Kupaż Sauvignon Blanc i Semillon. Sauvignon Blanc bywa często dość agresywne, tutaj, choć wyraźnie kwasowe, dryfuje raczej w kierunku słodkawych owoców tropikalnych. Semillon nadaje miękkości strukturze i dorzuca aromatów ziołowych. Wino niby proste, ale niezwykle dobrze się je pije i wydaje się wyjątkowo uniwersalne. Powiedziałbym wręcz „całoroczne”, szczególnie jeśli chodzi o połączenia kulinarne – widzę to wino zarówno obok lekkiej, wakacyjnej przekąski jak i na wigilijnym stole. Polecam.