Archiwum dla miesiąca: październik 2017


20 rzeczy, które słyszałeś o winie i zastanawiasz się czy traktować je poważnie… odc.4 „Cena wina świadczy o jego jakości”.

Tak bywa, ale nie jest to reguła obowiązująca zawsze i wszędzie. Jeśli mamy przed sobą dwie butelki, jedną w cenie 30 zł i drugą, za którą musimy zapłacić 500 zł, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że wariant droższy ma nam do zaoferowania znacznie więcej. Żaden trzeźwo myślący producent nie wystawi bowiem swojego produktu za cenę z kapelusza, szczególnie biorąc pod uwagę ogromną konkurencję, która panuje obecnie na rynku. Ale i w tym fragmencie chcę się skupić na winach, którymi raczymy się na co dzień, bo dla większości z nas wino za kilkaset złotych to wydarzenie sporadyczne, zarezerwowane na wyjątkowe okazje. Wyjaśnię zatem czy krzątając się między półkami z winami codziennymi (powiedzmy w przedziale 15 – 50 zł), ich cena jest dla nas jakąkolwiek wskazówką. Otóż w tym wypadku różnica w jakości może się okazać prawie żadna, a powody, dla których jedno wino jest wyraźnie droższe od drugiego nie mają przełożenia na to co oferuje ono konsumentom. Na cenę wina wpływają takie czynniki jak wydajność upraw, lokalne regulacje dot. uprawy winorośli w poszczególnych regionach, odmiany winogron, zastosowanie konkretnych technik podczas produkcji i leżakowania wina, renoma regionu lub producenta i to czy dany rocznik był udany czy nie. To chyba te najważniejsze. Dlatego wino z regionu, w którym uprawa jest kłopotliwa ze względu na warunki naturalne, a dodatkowo przepisy zabraniają winiarzom „wspomaganie” upraw np. poprzez nawadnianie, zawsze będzie droższe niż wino z regionu, w którym pogoda jest niezmiennie korzystna, do dyspozycji producenta pozostają wielohektarowe siedliska, a dodatkowo nikt specjalnie nie patrzy mu na ręce w kwestii tego czy sztucznie nawadnia uprawy i czy gotowe wino leżakuje w dębowych beczkach czy ma tylko kontakt z dębem w formie klepek czy wiórów dodawanych do kadzi. To dlatego tak dobrze na rynku winiarskim radzą sobie wina z nowego świata, w którym produkcja jest po prostu prostsza. Oferują one lepszy stosunek jakości do ceny. A my jako konsumenci mamo prawo z tej sytuacji korzystać wybierając np. wino chilijskie, które kosztuje mniej, smakując jednocześnie co najmniej równie dobrze co droższe wino włoskie, francuskie czy hiszpańskie. Z resztą im więcej wiemy o winach i co równie ważne – im więcej wiemy o swoich własnych upodobaniach, tym pewniej poruszamy się po ofercie rynkowej i tym mniej błędów zakupowych popełniamy.

wino-kasa

20 rzeczy, które słyszałeś o winie i zastanawiasz się czy traktować je poważnie…

odc.2 „Jeśli wino, to tylko z dębowej beczki?”

Dąb przebojem wkradł się w świadomość konsumentów wina i stał się dostarczycielem najpowszechniej pożądanych aromatów. I nie ma co się specjalnie temu zjawisku dziwić, bo w rzeczy samej są to aromaty niezwykle przyjemne, pociągające i zaskakujące. Czy zatem stosowanie dębu zawsze jest wskazane? Najczęściej zabieg starzenia w dębinie lub inne sposoby wzbogacania wina dębowym charakterem (o których za chwilę), co najmniej nie przeszkadza. Używanie beczek dębowych do leżakowania wina to technika bardzo stara i na liście czerwonych super-klasyków pojedyncze są chyba przypadki win, które tej przyjemności nie zaznały. Wina białe traktowane są w ten sposób w mniejszym stopniu, ale w ich wypadku efekty też zazwyczaj intrygują. Karierę dębu rozdmuchały zdecydowanie wina z Nowego Świata, których producenci dębiny używają niezwykle chętnie. Świetne wyniki sprzedaży chilijskich, australijskich czy kalifornijskich win zachęciły do „udrewniania” swoich wyrobów również tych, którzy wcześniej tej techniki nie stosowali. I tu pojawił się problem, może nie globalny, lecz jednak zauważalny dla regularnie pijących wino. Otóż sens połączenia wina z dębem istnieje wtedy, kiedy jedno dopełnia drugie, podkreślając nawzajem swoje atuty. Intensywne, pikantne aromaty beczki są przemiłe jeśli ich nośnikiem jest wino, które samo w sobie – jako produkt jeszcze przed procesem starzenia – ma do zaoferowania równie wiele i jest posiadaczem struktury i charakteru, które udźwigną ciężar wyciągniętej z dębiny wanilii, czekolady czy tytoniu i będą z nimi współgrać jak równy z równym. Na fali popularności dębu zaczęto jednak doprawiać nim wina cieniutkie co w założeniu miało podnieść je do wyższej rangi, podczas gdy efekt końcowy często bywa trywialny – otrzymujemy napój dębowy o lekkim winnym zabarwieniu. Wracając do innych sposobów dodawania dębowych smaków do wina to tańszym rozwiązaniem niż beczki, chętnie stosowanym na całym świecie, jest umieszczanie w kadziach w winem dębowych klepek lub maczanie w winie wiórów dębowych, które niczym herbata ekspresowa w torebkach, oddają swój smak i są później z wina usuwane. Warto też zauważyć, że w ostatnich latach pojawił się wśród winiarzy nurt skłaniający się do całkowitego usunięcia dębu z produkcji i uwydatnieniu naturalnych walorów smakowych poszczególnych odmian winogron. I dobrze. Im większy wybór gatunków win, tym lepiej dla nas.

Chianti-Wine-Tours-170-1268-8-Florence