Author Archives: admin


Wino Rio Andino Sauvignon Blanc z Lidla – czy to dobrze zainwestowane 15 zeta?? Mówię też o czym jest ten kanał. Dla niecierpliwych – przechodzę do degustacji 13:43 Wino Rio Andino Sauvignon Blanc kupiłem w Lidlu za mniej niż 15 zł i zaskoczyło mnie swoim smakiem. Uważam, że to wino z dyskontu jest naprawdę interesujące!


O mnie: www.negroamaro.pl

https://www.facebook.com/comisienawinie

Realizacja filmu: Qri Studio – studioqri@gmail.com

Wino z nakrętkami – czy jest z nimi coś nie tak?

Kolejny drażliwy temat, choć ostatnio chyba zszedł z afiszu. Pojawienie się korka syntetycznego było prawdziwym przełomem w podejściu do zamykania butelki z winem i jak to zwykle bywa przy kombinowaniu z wielowiekową tradycją, wzbudziło falę krytyki i zebrało oskarżenia o niedopuszczalną profanację. Z jednym muszę się zgodzić. Korek naturalny ma swój niepowtarzalny urok, zapach, a dźwięk jaki tworzy się kiedy korkociąg ostatecznie wygrywa z nim walkę jest niepowtarzalny. To charakterystyczne „puuu”, które zwiastuje same przyjemne chwile. Ale korki naturalne mają też szereg wad i to właśnie one zmusiły producentów wina do poszukiwania może mniej dostojnej, ale praktyczniejszej formy zamykania butelki. Po pierwsze korki naturalne są drogie, gdyż coraz droższy jest surowiec – kora dębu korkowego. Po drugie korki naturalne podatne są na choroby oraz uszczerbki mechaniczne. Najczęstsza choroba korków to występowanie w nim trójchloroanizolu – substancji obecnej w niektórych partiach kory, który psuje smak wina. Mówi się wtedy, że wino jest korkowe, nabiera zatęchłego, nieprzyjemnego aromatu. Szacuje się że wina korkowe stanowią nawet kilka procent rocznej produkcji światowej! Problem jest zatem spory. Z kolei korek uszkodzony, to korek, który nie spełnia swojej funkcji i wino, które ma pecha być zakorkowane wadliwym egzemplarzem może łatwo skwaśnieć. Z resztą korek naturalny, nawet jeśli wyprodukowany został bezbłędnie, może stracić swoje właściwości jeśli butelka przechowywana jest w niekorzystnych warunkach – w pozycji pionowej, w suchym i ciepłym pomieszczeniu. Korka syntetycznego nie dotyczą właściwie żadne z tych problemów. Jest tańszy, nie imają się go zarazki i jest bardziej wytrzymały na niesprzyjające warunki zewnętrzne. Korkowi ortodoksi są zdania, że nic nie zastąpi korka naturalnego jeśli chodzi o zapewnienie powolnej i stabilnej wymiany gazowej między winem a otoczeniem, tak ważnej w procesie jego prawidłowego dojrzewania. Co prawda producenci korków syntetycznych wyszli temu problemowi naprzeciw i skonstruowali korek wypełniony specjalną pianką, która zapewnia takową wymianę, ale prawdziwe rozwiązanie jest chyba gdzie indziej – w zmianie podejścia do tego zagadnienia i pogodzenia się z pewnymi faktami. Z takimi, mianowicie, że korki syntetyczne zadomowiły się w świecie wina na dobra i jeśli jakiekolwiek zmiany będą zachodziły w tym temacie, to będą one szły w kierunku dalszego rozpowszechniania się tej techniki. Zwróćcie jednak uwagę, że korki syntetyczne stosuje się do win, które nie wymagają leżakowania, a zatem rodzaj zamknięcia nie ma tu żadnego znaczenia i nie wpływa negatywnie na jakość wina. Do win szlachetnych stosuje się oczywiście tylko korek naturalny, po pierwsze ze względu na jego właściwości, ale również ze względów wizerunkowych. Jeszcze większe rozdrażnienie wzbudzają nakrętki, kolejna alternatywa dla klasycznego korka. Co poniektórym kojarzy się to jeszcze gorzej niż plastik, jednak wszystko co napisałem o korku syntetycznym można też wrzucić do CV nakrętki. Pojawiały się co prawda głosy, że wina „zakręcane” wydzielają po otwarciu dziwny, często siarkowy aromat, ale nikomu ostatecznie nie udało się przeforsować tej obserwacji jako sprawdzonej i obowiązującej. No i oczywiście nakrętka ma dodatkową, praktyczną zaletę – nie potrzebujemy korkociągu, aby dostać się do zawartości butelki. Bywają chwilę, że może to stanowić kwestię życia i śmierci…

Więcej alkoholu = lepsze wino?

To częsta opinia. Jej wyznawcy przy wyborze wina kierują się poziomem zawartego w nim alkoholu. Szczególnie jeśli zastanawiają się nad dwoma kandydatami do powędrowania do koszyka, wygrywa ten, u którego poziom alkoholu jest wyższy. Czy słusznie? Rozważanie nad tym zagadnieniem podobne jest do tego na temat winnych „łez”. Poziom alkoholu może być oznaką dojrzałości gron, z którego było wyprodukowane co daje nadzieję na wysoką koncentrację smaku, ale uznanie tego za regułę jest wielce ryzykowne. Niektóre odmiany będą najczęściej dawać wina o wyraźnym poziomie alkoholu, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z wybitnym jej przedstawicielem czy z typowym przeciętniakiem. Mowa tu o mocnych odmianach – cabernet sauvignon, tempranillo czy nebiollo. Z kolei pinot noir, którego struktura jest bardziej delikatna może rodzić wino o zawartości alkoholu nieco niższej, a i tak będzie ono miało pod sobą spora grupę alkoholowych „mocarzy”. Na poziom alkoholu wpływa także pochodzenie geograficzne win. Mocno uogólniając – winogrona z chłodniejszego klimatu, z mniejszym średnim rocznym nasłonecznieniem, które podczas dojrzewania skoncentrują w sobie mniej cukru, zrodzą wina uboższe w alkohol niż te, które powstały z winogron prażących się przez cały rok w intensywnym słońcu. Reasumując – nie przywiązujcie większej wagi do mocy wina, jak odo czynnika decydującego o ewentualnym zakupie. Szukajcie raczej ulubionych odmian, sprawdzonych producentów lub zaufanych opinii.

JAKIE WINO NA EVENT?

Odpowiedź jest oczywiście złożona, bo charakter eventów jest bardzo różny tak samo jak rola i znaczenie wina podczas ich trwania. Jest jednak coś co łączy eventy i powinno być kluczem w doborze win – mnogość uczestników. 20, 200 czy 2000 osób to jakby nie patrzeć 20, 200 i 2000 gustów. Do tego musimy pamiętać, że nie wszyscy goście eventów pijają wina regularnie. Dlatego moim zdaniem główną cechą win, które są serwowane na eventach jest uniwersalność, którą można też podmienić słowem pijalność. Wina muszą być smaczne i przystępne. Nie za ostre lub przesadnie kwasowe, ale też nie słodkie w mdły i przytłaczający sposób. Jest grupa win, które dają takie bezpieczeństwo i o nich właśnie trochę więcej.

Po pierwsze, nieprzypadkowo bardzo dobrze sprzedającymi się winami są wina z Nowego Świata – Chile, Australii, Nowej Zelandii czy USA – ich charakter jest zazwyczaj łagodny, wytrawność zbalansowana, kwasowość jedynie delikatnie zarysowana – po prostu dobrze smakują i zapewniają głęboki aromat. Unikajcie jednak szczepów, które charakteryzują się wysoką zawartością tanin i garbników lub kwasowości – np. popularnego Cabernet Sauvignon – wśród win czerwonych postawcie na szczepy Merlot, Carmenere, czy Malbec. Z białych win polecam np. Chenin Blanc z RPA (RPA teoretycznie nie jest zaliczane do krajów Nowego Świata, ale charakter tamtejszych win bardziej im odpowiada) lub Sauvignon Blanc z nowozelandzkiego regionu Marlborough. Odpuściłbym natomiast Chardonnay, które moim zdaniem jest często nudne. Nie znaczy to oczywiście, że nie istnieją przystępne wina Cabernet i ciekawe Chardonnay, ale statystyka nie stoi po ich stronie. Za wyborem win z Nowego Świata przemawia też korzystny stosunek jakości do ceny.

A co z Europą? Tu ciekawym kierunkiem jest np. Portugalia – świetne wina za rozsądne pieniądze. Często jednak nasza uwaga kieruje się od razu w kierunku Francji i Włoch – tu moim zdaniem należy stosować klucz geograficzny – wybierajcie wina z południowych części tych krajów. Dajcie sobie spokój z Bordeaux i Toskanią  – postawcie na Langwedocję – Rousillon czy dolinę Rodanu (Francja) lub Apulię i Sycylię (Włochy) – tamtejsze wina są bardziej przyjazne „przeciętnemu konsumentowi” a do tego po prostu tańsze. Inną sytuacją jest oczywiście, kiedy wino pełni ważniejszą rolę – organizujecie wine-bar lub wręcz degustację win. W pierwszym przypadku najlepiej podzielić ofertę na pół – jeżeli wine-bar serwuje np. osiem etykiet, niech cztery będą „bezpieczne” a reszta niech zaskoczy smakoszy (może Pinotage z RPA, albo bomba aromatyczna w postaci Gewurztraminnera?). W przypadku degustacji win sprawa jest o tyle prostsza, że zazwyczaj taką atrakcję eventową z góry powierzacie specjaliście – niech on się martwi jak skomponować ofertę. Jeżeli dobrnęliście do końca artykułu to niech małą nagrodą będzie to, że jeżeli kiedykolwiek staniecie przed takim problemem to śmiało zgłaszajcie się do mnie po zupełnie darmową poradę.

Negroamaro członkiem grupy BNI Gothic Toruń

Od sierpnia 2017 roku firma Negroamaro jest członkiem jednej z najbardziej prestiżowych organizacji biznesowych – BNI. Należymy do toruńskiej grupy BNI Gothic https://www.facebook.com/GothicBNI/ – członkostwo w BNI daje ogromne możliwości do rozwoju naszej firmy, ale jest także przywilejem współpracy z najlepszymi i najbardziej wiarygodnymi przedstawicielami swoich profesji. Staramy się zaznaczać swoją aktywność na każdym spotkaniu grupy BNI Gothic – https://www.facebook.com/GothicBNI/videos/1962627667309965/

Miło nam ogłosić, że w dniach 10-17 lutego 2018 r. Negroamaro weźmie udział w Anteprime di Toscana 2018. Dziękujemy toskańskim konsorcjom – Chianti, San Gimignano, Montepulciano i Montalcino za zaproszenie!

en

20 rzeczy, które słyszałeś o winie i zastanawiasz się czy traktować je poważnie… odc.4 „Cena wina świadczy o jego jakości”.

Tak bywa, ale nie jest to reguła obowiązująca zawsze i wszędzie. Jeśli mamy przed sobą dwie butelki, jedną w cenie 30 zł i drugą, za którą musimy zapłacić 500 zł, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że wariant droższy ma nam do zaoferowania znacznie więcej. Żaden trzeźwo myślący producent nie wystawi bowiem swojego produktu za cenę z kapelusza, szczególnie biorąc pod uwagę ogromną konkurencję, która panuje obecnie na rynku. Ale i w tym fragmencie chcę się skupić na winach, którymi raczymy się na co dzień, bo dla większości z nas wino za kilkaset złotych to wydarzenie sporadyczne, zarezerwowane na wyjątkowe okazje. Wyjaśnię zatem czy krzątając się między półkami z winami codziennymi (powiedzmy w przedziale 15 – 50 zł), ich cena jest dla nas jakąkolwiek wskazówką. Otóż w tym wypadku różnica w jakości może się okazać prawie żadna, a powody, dla których jedno wino jest wyraźnie droższe od drugiego nie mają przełożenia na to co oferuje ono konsumentom. Na cenę wina wpływają takie czynniki jak wydajność upraw, lokalne regulacje dot. uprawy winorośli w poszczególnych regionach, odmiany winogron, zastosowanie konkretnych technik podczas produkcji i leżakowania wina, renoma regionu lub producenta i to czy dany rocznik był udany czy nie. To chyba te najważniejsze. Dlatego wino z regionu, w którym uprawa jest kłopotliwa ze względu na warunki naturalne, a dodatkowo przepisy zabraniają winiarzom „wspomaganie” upraw np. poprzez nawadnianie, zawsze będzie droższe niż wino z regionu, w którym pogoda jest niezmiennie korzystna, do dyspozycji producenta pozostają wielohektarowe siedliska, a dodatkowo nikt specjalnie nie patrzy mu na ręce w kwestii tego czy sztucznie nawadnia uprawy i czy gotowe wino leżakuje w dębowych beczkach czy ma tylko kontakt z dębem w formie klepek czy wiórów dodawanych do kadzi. To dlatego tak dobrze na rynku winiarskim radzą sobie wina z nowego świata, w którym produkcja jest po prostu prostsza. Oferują one lepszy stosunek jakości do ceny. A my jako konsumenci mamo prawo z tej sytuacji korzystać wybierając np. wino chilijskie, które kosztuje mniej, smakując jednocześnie co najmniej równie dobrze co droższe wino włoskie, francuskie czy hiszpańskie. Z resztą im więcej wiemy o winach i co równie ważne – im więcej wiemy o swoich własnych upodobaniach, tym pewniej poruszamy się po ofercie rynkowej i tym mniej błędów zakupowych popełniamy.

wino-kasa

20 rzeczy, które słyszałeś o winie i zastanawiasz się czy traktować je poważnie…

odc.2 „Jeśli wino, to tylko z dębowej beczki?”

Dąb przebojem wkradł się w świadomość konsumentów wina i stał się dostarczycielem najpowszechniej pożądanych aromatów. I nie ma co się specjalnie temu zjawisku dziwić, bo w rzeczy samej są to aromaty niezwykle przyjemne, pociągające i zaskakujące. Czy zatem stosowanie dębu zawsze jest wskazane? Najczęściej zabieg starzenia w dębinie lub inne sposoby wzbogacania wina dębowym charakterem (o których za chwilę), co najmniej nie przeszkadza. Używanie beczek dębowych do leżakowania wina to technika bardzo stara i na liście czerwonych super-klasyków pojedyncze są chyba przypadki win, które tej przyjemności nie zaznały. Wina białe traktowane są w ten sposób w mniejszym stopniu, ale w ich wypadku efekty też zazwyczaj intrygują. Karierę dębu rozdmuchały zdecydowanie wina z Nowego Świata, których producenci dębiny używają niezwykle chętnie. Świetne wyniki sprzedaży chilijskich, australijskich czy kalifornijskich win zachęciły do „udrewniania” swoich wyrobów również tych, którzy wcześniej tej techniki nie stosowali. I tu pojawił się problem, może nie globalny, lecz jednak zauważalny dla regularnie pijących wino. Otóż sens połączenia wina z dębem istnieje wtedy, kiedy jedno dopełnia drugie, podkreślając nawzajem swoje atuty. Intensywne, pikantne aromaty beczki są przemiłe jeśli ich nośnikiem jest wino, które samo w sobie – jako produkt jeszcze przed procesem starzenia – ma do zaoferowania równie wiele i jest posiadaczem struktury i charakteru, które udźwigną ciężar wyciągniętej z dębiny wanilii, czekolady czy tytoniu i będą z nimi współgrać jak równy z równym. Na fali popularności dębu zaczęto jednak doprawiać nim wina cieniutkie co w założeniu miało podnieść je do wyższej rangi, podczas gdy efekt końcowy często bywa trywialny – otrzymujemy napój dębowy o lekkim winnym zabarwieniu. Wracając do innych sposobów dodawania dębowych smaków do wina to tańszym rozwiązaniem niż beczki, chętnie stosowanym na całym świecie, jest umieszczanie w kadziach w winem dębowych klepek lub maczanie w winie wiórów dębowych, które niczym herbata ekspresowa w torebkach, oddają swój smak i są później z wina usuwane. Warto też zauważyć, że w ostatnich latach pojawił się wśród winiarzy nurt skłaniający się do całkowitego usunięcia dębu z produkcji i uwydatnieniu naturalnych walorów smakowych poszczególnych odmian winogron. I dobrze. Im większy wybór gatunków win, tym lepiej dla nas.

Chianti-Wine-Tours-170-1268-8-Florence

20 rzeczy, które słyszałeś o winie i zastanawiasz się czy traktować je poważnie…

odc.1 „Wino dobrze się starzeje”.

To nieprawda. Przynajmniej jeśli chodzi o ogromną większość win, z którymi zwykle się spotykamy. Francuskie czy włoskie klasyki gatunku, którym 50-cio czy 100-letnie leżakowanie w piwnicach dodaje uroku, jedwabistości i dostojności stanowią promil światowej produkcji. Tak jak promil wśród kupujących stanowią ci, których na takie wino stać. Przeciętnego klienta nie spotyka zatem dylemat, czy jego wino ma leżakować jeszcze 10 czy 20 lat. No chyba że powiedzenie „im starsze tym lepsze” odbierze zbyt dosłownie. Prawda jest taka, że wina, które kupujemy na co dzień to wina do konsumpcji natychmiastowej. Niektóre z nich już zdążyły poleżeć trochę w piwnicy zanim producent wypuścił je na rynek, ale są to wymogi konkretnych apelacji. Stąd nie problem spotkać w sklepie butelkę np. hiszpańskiej grand reservy, której rocznik zbiorów cofa nas pamięcią do tego co robiliśmy pięć lat temu. Ale naprawdę nie ma potrzeby, aby takie wino czekało jeszcze dłużej na wypełnienie swojego ostatecznego przeznaczenia. Oczywiście są wina, które kilkuletnią zwłokę wytrzymają bez większego szwanku na jakości. To dotyczy głównie czerwonych win z mocnych, kwasowych i taninowych odmian, takich jak cabernet sauvignon czy tempranillo. Ale i tu trzeba uważać żeby nie przekroczyć punktu, w którym wino stanie się matowe i zupełnie nieatrakcyjne w smaku. Z winem białym jest zazwyczaj jeszcze gorzej. Tu decyzja o odłożeniu na półkę i czekaniu na odpowiednią okazję może okazać się bardzo bolesna. Zarówno dla wina jak i właściciela zawiedzionego podniebienia. To kwestia braku tanin, które występują tylko w winach czerwonych, stanowiąc ich naturalną ochronę przed zbyt wczesną śmiercią aromatyczną. Nieco bardziej odporne na upływ lat są wina deserowe i wzmacniane, bo tu stężenie cukru i alkoholu działa jak dodatkowy konserwant. Jednak i te wina po pewnym czasie tracą swój połysk, świeżość aromatów i zalotną kwasowość kontrastującą pięknie ze słodyczą. Zawiedzionym czytelnikom, którzy właśnie dowiedzieli się, że od kilku lat trzymają na osiemnaste urodziny swojego dziecka wino, które w tej chwili smakuje pewnie jak nasiąknięty octem karton (i wszystkim, którzy jednak chcieliby nabyć wino, które otworzą drżącymi z podniecenia dłońmi za 10 czy 15 lat) radzę, aby taki zakup skonsultowali ze specjalistą i niestety przygotowali na tę okoliczność trochę więcej gotówki niż na zwykłe weekendowe winiarskie zakupy.

07102017_old_wine_iStock.2e16d0ba.fill-735x490

Na naszym profilu facebookowym zamieściliśmy już zdjęcia z tygodniowego wyjazdu do Toskanii w ramach Anteprime di Toscana 2017. Spróbowaliśmy ponad 500 win. Odwiedziliśmy Florencję, San Gimignano, Montepulciano i Montalcino. Pełna relacja już wkrótce.  Link do albumu: https://www.facebook.com/pg/negroamaro.wino/photos/?tab=album&album_id=176600329372836616833574_1335780419778565_1267666709_o