jak-wino

Czy oprócz chińskiej kuchni nasze podniebienia niebawem pieścić będzie chińskie wino? Wszystko na to wskazuje. Szacuje się, że w przyszłym roku Chińczycy wyprodukują 128 mln skrzynek, co pozwoli na zajęcie piątego miejsca wśród największych producentów wina na świecie. A brytyjska firma Berry Bros and Rudd, inwestująca w wina m.in. w imieniu brytyjskiej królowej, prognozuje, że w ciągu 50 lat Chiny mogą zostać światowym numerem jeden!

Jednak już dziś chińskie winiarstwo prezentuje się okazale. Najważniejsze regiony to zatoka Bohai niedaleko Pekinu, półwysep Shandong, region Hebei na północy, a także dolina rzeki Jangcy. Kluczowi zaś producenci to Dragon Seal, Dynasty i Changyu. Większość produkowanego w Chinach wina nigdy jednak nie opuszcza rodzimego rynku. Na przeszkodzie stoi kilka czynników, wśród których najistotniejszym jest jakość. W Chinach nie ma żadnych regulacji dotyczących sposobu wytwarzania, więc chińskie wina bywają paskudne. Druga sprawa to czas, który musi upłynąć, zanim koneserzy win francuskich czy chilijskich zaczną uważać wina chińskie (nawet te najlepsze) za poważny produkt.

Ale Chińczycy czują potencjał i na pewno zrobią wiele, żeby uszczknąć jak największy kawałek tego tortu. Jeśli będzie trzeba, skopiują po prostu system apelacji, jaki funkcjonuje we Francji czy Włoszech. Wtedy najsłabsze wina zasilać będą rynek krajowy, najlepsze walczyć o światowe rynki. Chińskiemu winiarstwu dobrze wróży też zachodni kapitał i know-how. W 2009 r. w winnicę na półwyspie Penglai w prowincji Shandong zainwestowało bordoskie Château Lafite. Wcześniej chiński potencjał wyczuł jeden z najbardziej znanych winiarzy na świecie, Hiszpan Miguel Torres i zawiązał z Chińczykami joint venture. W Chinach inwestują również tak znane marki, jak Remy Martin czy Pernod Ricard. Bardzo częstą praktyką jest także zatrudnianie w chińskich winnicach zachodnich winemakerów. To wszystko sprawia, że jakość chińskich trunków się poprawia.

Nowa klasa średnia Państwa Środka rozsmakowała się w winie. Uważa się, że w Chinach jest mniej więcej 100 mln miłośników wina, a konsumpcja w latach 2005-2009 się podwoiła. Najwięcej wina do Chin eksportuje Francja. Tamtejsze elity tak bardzo upodobały sobie luksusowe wina francuskie, że stanowią obecnie ich największego odbiorcę, bijąc pod tym względem dotychczasowych liderów – Wielką Brytanię i USA.

Szczególnie ważne miejsce dla obrotu najznamienitszymi winami z Bordeaux i Burgundii stanowi Hongkong. W styczniu na aukcji Sotheby’s sprzedano tam wino o łącznej wartości 14,6 mln dolarów. Oczywiście tak astronomiczne kwoty to wynik kupowania głównie bordoskich klasyków (skrzynka Petrus, rocznik 1982 – 77,5 tys. dolarów), ale Francuzi umiejętnie podkręcają ceny swoich trunków. Na przykład Château Mouton Rothschild wypuściło na chiński rynek specjalną edycję rocznika 2008, którego etykietę zaprojektował znany chiński artysta Xu Lei. Efekt? Wartość wina wzrosła o 80 procent.

Jednak na tym nie kończy się miłość Chińczyków do Bordeaux. Niektórzy inwestorzy zamiast kupować produkt końcowy, kupują jego źródło – bordoskie château. W styczniu leżąca w gminie Lalande-de-Pomerol posiadłość Château de Viaud została zakupiona przez chiński koncern spożywczy COFCO. Nieco wcześniej chińskie firmy przejęły m.in. Château Richelieu w podregionie Fronsac oraz Château Latour-Laguens.

Co na to Francuzi? Witają dalekowschodnich inwestorów z otwartymi ramionami. Kryzys zrobił swoje i wiele francuskich posiadłości zaczęło podupadać, a Chińczycy są zapatrzeni we francuską kulturę wina i jego jakość. Pilnie uczą się kunsztu od tamtejszych enologów. Miejmy nadzieję, że w przyszłości wykorzystają zdobytą wiedzę, wytwarzając wysokiej klasy wina w rodzimych winnicach.

Źródło