Archiwum dla miesiąca: lipiec 2018


Więcej alkoholu = lepsze wino?

To częsta opinia. Jej wyznawcy przy wyborze wina kierują się poziomem zawartego w nim alkoholu. Szczególnie jeśli zastanawiają się nad dwoma kandydatami do powędrowania do koszyka, wygrywa ten, u którego poziom alkoholu jest wyższy. Czy słusznie? Rozważanie nad tym zagadnieniem podobne jest do tego na temat winnych „łez”. Poziom alkoholu może być oznaką dojrzałości gron, z którego było wyprodukowane co daje nadzieję na wysoką koncentrację smaku, ale uznanie tego za regułę jest wielce ryzykowne. Niektóre odmiany będą najczęściej dawać wina o wyraźnym poziomie alkoholu, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z wybitnym jej przedstawicielem czy z typowym przeciętniakiem. Mowa tu o mocnych odmianach – cabernet sauvignon, tempranillo czy nebiollo. Z kolei pinot noir, którego struktura jest bardziej delikatna może rodzić wino o zawartości alkoholu nieco niższej, a i tak będzie ono miało pod sobą spora grupę alkoholowych „mocarzy”. Na poziom alkoholu wpływa także pochodzenie geograficzne win. Mocno uogólniając – winogrona z chłodniejszego klimatu, z mniejszym średnim rocznym nasłonecznieniem, które podczas dojrzewania skoncentrują w sobie mniej cukru, zrodzą wina uboższe w alkohol niż te, które powstały z winogron prażących się przez cały rok w intensywnym słońcu. Reasumując – nie przywiązujcie większej wagi do mocy wina, jak odo czynnika decydującego o ewentualnym zakupie. Szukajcie raczej ulubionych odmian, sprawdzonych producentów lub zaufanych opinii.

JAKIE WINO NA EVENT?

Odpowiedź jest oczywiście złożona, bo charakter eventów jest bardzo różny tak samo jak rola i znaczenie wina podczas ich trwania. Jest jednak coś co łączy eventy i powinno być kluczem w doborze win – mnogość uczestników. 20, 200 czy 2000 osób to jakby nie patrzeć 20, 200 i 2000 gustów. Do tego musimy pamiętać, że nie wszyscy goście eventów pijają wina regularnie. Dlatego moim zdaniem główną cechą win, które są serwowane na eventach jest uniwersalność, którą można też podmienić słowem pijalność. Wina muszą być smaczne i przystępne. Nie za ostre lub przesadnie kwasowe, ale też nie słodkie w mdły i przytłaczający sposób. Jest grupa win, które dają takie bezpieczeństwo i o nich właśnie trochę więcej.

Po pierwsze, nieprzypadkowo bardzo dobrze sprzedającymi się winami są wina z Nowego Świata – Chile, Australii, Nowej Zelandii czy USA – ich charakter jest zazwyczaj łagodny, wytrawność zbalansowana, kwasowość jedynie delikatnie zarysowana – po prostu dobrze smakują i zapewniają głęboki aromat. Unikajcie jednak szczepów, które charakteryzują się wysoką zawartością tanin i garbników lub kwasowości – np. popularnego Cabernet Sauvignon – wśród win czerwonych postawcie na szczepy Merlot, Carmenere, czy Malbec. Z białych win polecam np. Chenin Blanc z RPA (RPA teoretycznie nie jest zaliczane do krajów Nowego Świata, ale charakter tamtejszych win bardziej im odpowiada) lub Sauvignon Blanc z nowozelandzkiego regionu Marlborough. Odpuściłbym natomiast Chardonnay, które moim zdaniem jest często nudne. Nie znaczy to oczywiście, że nie istnieją przystępne wina Cabernet i ciekawe Chardonnay, ale statystyka nie stoi po ich stronie. Za wyborem win z Nowego Świata przemawia też korzystny stosunek jakości do ceny.

A co z Europą? Tu ciekawym kierunkiem jest np. Portugalia – świetne wina za rozsądne pieniądze. Często jednak nasza uwaga kieruje się od razu w kierunku Francji i Włoch – tu moim zdaniem należy stosować klucz geograficzny – wybierajcie wina z południowych części tych krajów. Dajcie sobie spokój z Bordeaux i Toskanią  – postawcie na Langwedocję – Rousillon czy dolinę Rodanu (Francja) lub Apulię i Sycylię (Włochy) – tamtejsze wina są bardziej przyjazne „przeciętnemu konsumentowi” a do tego po prostu tańsze. Inną sytuacją jest oczywiście, kiedy wino pełni ważniejszą rolę – organizujecie wine-bar lub wręcz degustację win. W pierwszym przypadku najlepiej podzielić ofertę na pół – jeżeli wine-bar serwuje np. osiem etykiet, niech cztery będą „bezpieczne” a reszta niech zaskoczy smakoszy (może Pinotage z RPA, albo bomba aromatyczna w postaci Gewurztraminnera?). W przypadku degustacji win sprawa jest o tyle prostsza, że zazwyczaj taką atrakcję eventową z góry powierzacie specjaliście – niech on się martwi jak skomponować ofertę. Jeżeli dobrnęliście do końca artykułu to niech małą nagrodą będzie to, że jeżeli kiedykolwiek staniecie przed takim problemem to śmiało zgłaszajcie się do mnie po zupełnie darmową poradę.